Lekcje dobiegły końca a pewien Ślizgon siedział na fontannie, która znajdowała się na błoniach, zaraz przy wyjściu z Hogwartu i czekał patrząc na drzwi. Mijały sekundy, minuty ale nikt nie wychodził. Pogoda zaczynała się pogarszać. Zaczęły zbierać się już czarne chmury i spadły pierwsze krople deszczu. Chłopak ostatni raz rzucił spojrzenie na szkołę. Była cicha i opustoszała. Nie ruszał się w niej nawet żywy duch. Podniósł się więc i wszedł do szkoły odprowadzony pierwszym, burzowym piorunem. Zszedł powoli po schodach, do lochów a później do swojego pokoju wspólnego gdzie spotkał swojego przyjaciela. Dracona Malfoy`a. Chciał go zwinnie ominąć ale Draco zagrodził mu przejście ręką.
- Randka nieudana? - Zakpił a Blaise tylko warkną patrząc na niego. Był pewny, że Verges przyjdzie. Mylił się. Gryffonka została już pewnie ostrzeżona przez swoich przyjaciół. Usiadł na fotelu uderzając dłonią w oparcie na rękę.
- Nie przyszła. - Warkną. Draco zaniósł się śmiechem.
X.x.x
Viviane siedziała teraz na lekcji zaklęć. Od jakiegoś czasu oddalała się od Ginny. Wolała czas spędzać sama, bez niczyjej ingerencji. Bez zbędnych słów, śmiechów, w ciszy. Potrzebowała po prostu spokoju. Wiedziała, że starając się odnowić kontakty wyjdzie z tego tyle, że pewnie na kogoś nawrzeszczy i będzie tylko gorzej. Westchnęła. Przed jej nosem pojawiła się mała, złożona karteczka. Rozejrzała się po klasie. Ginny patrzyła na nią a widząc, ze Vian na nią patrzy posłała jej delikatny uśmiech. Vian otworzyła kartkę i ujrzała drobne, pochyłe pismo.
Coś się dzieje Vian? Jesteś jakaś inna, smutna. Nigdzie nie mogę Cię złapać. Na lekcjach siadasz daleko, na posiłki nie przychodzisz a gdy wracam do dorminatorium to już śpisz.
G.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Wiedziała, ze kiedyś nadejdzie taki moment, ze ktoś o to zapyta. Odwróciła kartkę i odpisała.
Jestem trochę zagubiona Ginny, potrzebuję odrobiny spokoju. To nic takiego. Przepraszam, że musiałaś się martwić.
Odrzuciła kartkę i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Wyszła z klasy na samym początku i ruszyła szybkim krokiem w stronę biblioteki. Gdy tam weszła bibliotekarka spojrzała na nią i uśmiechnęła się. Była już tutaj na tyle częstym gościem, że pani Prince zdążyła ja zapamiętać. Usiadła przy jednym ze stolików i wyciągnęła swoje książki. Od czego by tu zacząć?
X.x.x
Kilka godzin później wracała z biblioteki. Była prawie cisza nocna. Vian poczuła mocne ssanie w żołądku. Nie jadła nic od trzech dni. Jej organizm nie znosił tego za dobrze. Usiadła na ławce i wyciągnęła z torby wodę w butelce. Odkręciła, napiła się, schowała i już miała wstawać ale ktoś zagrodził jej drogę. Podniosła wzrok i zobaczyła znajome twarze. Ślizgoni.
- Przepuśćcie mnie, nie czuję się zbyt dobrze. - Szepnęła cichutko. W sumie nie czuła się na siłach nawet aby mówić. Chciała tylko wrócić do dorminatorium i położyć się spać. Przysięgła sobie, że jutro pójdzie na śniadanie i zje przynajmniej jednego tosta.
- My to byśmy woleli żebyś tu z nami została. Z tego co widziałem, to Twoi Gryffoni Cię już nie chcą. - Mówił znów ten sam chłopak. Wysoki blondyn. Westchnęła i spojrzała na niego swoimi wielkimi, odrobinę podkrążonymi oczami. Chłopak spojrzał na nią krytycznie i odsuną się kilka kroków. Zdała sobie sprawę, ze to była reakcja na jego wygląd. Zapadnięte policzki, podkrążone oczy. Nie było to zbyt przyjemne dla oka.
- To nie wasza sprawa. - Wyminęła ich i ruszyła do PWG. Nikt jej nie zatrzymywał. Robiła wolne, delikatne kroki. Czuła się słaba. Sama przed sobą wstydziła się tego jak teraz wygląda. Zaniedbała się, i to bardzo. Prof. Snape bardzo się na nią uwziął. Na każdej lekcji traciła przez niego wiele punktów. Gryfonom nie podobało się to ani trochę. Nawet Hermiona, która na wielu lekcjach zdobywała masę punktów nie dawała rady nadrobić tak wielkiej straty. W dodatku ciotka Viviane wcale jej nie pomagała. Odpisywała na listy tylko sporadycznie. Była wściekła na Vian za to, ze zabrała do szkoły chomika a ona musiała tłumaczyć się z tego przed dyrekcją. Wstawiła się za nią ale Vian czuła, ze to ostatni raz gdy tak postąpiła.
Gdy blondynka przestąpiła próg PWG Ginny już na nią czekała. Siedziała na kanapie przed kominkiem wraz z Harrym, Hermioną i Ronem. Gdy tylko ją zobaczyli zawołali ją do siebie. Chcąc czy nie chcąc Viviane musiała podejść do nich. Usiadła obok nich i patrzyła w ogień.
- Vian, powiedz nam co się dzieje. - odezwała się Hermiona po chwili ciszy. Viviane długo patrzyła w ogień niczym spojrzała na nią i westchnęła.
- Sama nie wiem. To wszystko mnie przerasta. - Spuściła wzrok i patrzyła teraz na swoje niebieskie baleriny. Zaczęła liczyć na nich srebrzyste kropki.
- To znaczy? - Zapytał Harry.
- Nie wiem. Może powinnam wrócić do domu? Uczyć się z ciotką, tak jak postanowiłyśmy niczym profesor Dumbledore nas odwiedził? Moja ciotka przeczuwała, ze to nie jest dobry pomysł. Tyle lat mieszkałam we Francji. Profesor Snape na pewno by się ucieszył. - Ginny chcąc nie chcąc odetchnęła z ulgą.
- A więc chodzi tutaj o Snape`a? Dziewczyno! On nienawidzi każdego Gryffona! Bez względu na to jak dobry by był w eliksirach. - Pocieszyła ją ale Viviane nie wyglądała na pocieszoną. Nie miała na myśli tylko prof. Snape`a. Ślizgoni coraz częściej ją zaczepiali. Pamiętała gdy odezwała się raz do tego blondyna, Dracona a dziewczyna, która ciągle za nim chodziła wysłała jej pamiętny liścik. Te słowa ciągle miała przed oczami. "Czasami tak się zdaża, że księżniczki potykają się o swoje długie włosy i wypadają z wierzy." przesłanie było jasne i proste.
- Vian, idź spać. Wyglądasz strasznie. Musisz zacząć coś jeść bo zachorujesz, ledwo trzymasz się na nogach. Ginny, przypilnuj aby jutro przyszła na śniadanie - Zadecydowała Hermiona a Ginny wzięła Vian pod rękę i zaprowadziła do dorminatorium.
Czy to wszystko musiało być aż tak skomplikowane?
- Randka nieudana? - Zakpił a Blaise tylko warkną patrząc na niego. Był pewny, że Verges przyjdzie. Mylił się. Gryffonka została już pewnie ostrzeżona przez swoich przyjaciół. Usiadł na fotelu uderzając dłonią w oparcie na rękę.
- Nie przyszła. - Warkną. Draco zaniósł się śmiechem.
X.x.x
Viviane siedziała teraz na lekcji zaklęć. Od jakiegoś czasu oddalała się od Ginny. Wolała czas spędzać sama, bez niczyjej ingerencji. Bez zbędnych słów, śmiechów, w ciszy. Potrzebowała po prostu spokoju. Wiedziała, że starając się odnowić kontakty wyjdzie z tego tyle, że pewnie na kogoś nawrzeszczy i będzie tylko gorzej. Westchnęła. Przed jej nosem pojawiła się mała, złożona karteczka. Rozejrzała się po klasie. Ginny patrzyła na nią a widząc, ze Vian na nią patrzy posłała jej delikatny uśmiech. Vian otworzyła kartkę i ujrzała drobne, pochyłe pismo.
Coś się dzieje Vian? Jesteś jakaś inna, smutna. Nigdzie nie mogę Cię złapać. Na lekcjach siadasz daleko, na posiłki nie przychodzisz a gdy wracam do dorminatorium to już śpisz.
G.
Dziewczyna westchnęła ciężko. Wiedziała, ze kiedyś nadejdzie taki moment, ze ktoś o to zapyta. Odwróciła kartkę i odpisała.
Jestem trochę zagubiona Ginny, potrzebuję odrobiny spokoju. To nic takiego. Przepraszam, że musiałaś się martwić.
Odrzuciła kartkę i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Wyszła z klasy na samym początku i ruszyła szybkim krokiem w stronę biblioteki. Gdy tam weszła bibliotekarka spojrzała na nią i uśmiechnęła się. Była już tutaj na tyle częstym gościem, że pani Prince zdążyła ja zapamiętać. Usiadła przy jednym ze stolików i wyciągnęła swoje książki. Od czego by tu zacząć?
X.x.x
Kilka godzin później wracała z biblioteki. Była prawie cisza nocna. Vian poczuła mocne ssanie w żołądku. Nie jadła nic od trzech dni. Jej organizm nie znosił tego za dobrze. Usiadła na ławce i wyciągnęła z torby wodę w butelce. Odkręciła, napiła się, schowała i już miała wstawać ale ktoś zagrodził jej drogę. Podniosła wzrok i zobaczyła znajome twarze. Ślizgoni.
- Przepuśćcie mnie, nie czuję się zbyt dobrze. - Szepnęła cichutko. W sumie nie czuła się na siłach nawet aby mówić. Chciała tylko wrócić do dorminatorium i położyć się spać. Przysięgła sobie, że jutro pójdzie na śniadanie i zje przynajmniej jednego tosta.
- My to byśmy woleli żebyś tu z nami została. Z tego co widziałem, to Twoi Gryffoni Cię już nie chcą. - Mówił znów ten sam chłopak. Wysoki blondyn. Westchnęła i spojrzała na niego swoimi wielkimi, odrobinę podkrążonymi oczami. Chłopak spojrzał na nią krytycznie i odsuną się kilka kroków. Zdała sobie sprawę, ze to była reakcja na jego wygląd. Zapadnięte policzki, podkrążone oczy. Nie było to zbyt przyjemne dla oka.
- To nie wasza sprawa. - Wyminęła ich i ruszyła do PWG. Nikt jej nie zatrzymywał. Robiła wolne, delikatne kroki. Czuła się słaba. Sama przed sobą wstydziła się tego jak teraz wygląda. Zaniedbała się, i to bardzo. Prof. Snape bardzo się na nią uwziął. Na każdej lekcji traciła przez niego wiele punktów. Gryfonom nie podobało się to ani trochę. Nawet Hermiona, która na wielu lekcjach zdobywała masę punktów nie dawała rady nadrobić tak wielkiej straty. W dodatku ciotka Viviane wcale jej nie pomagała. Odpisywała na listy tylko sporadycznie. Była wściekła na Vian za to, ze zabrała do szkoły chomika a ona musiała tłumaczyć się z tego przed dyrekcją. Wstawiła się za nią ale Vian czuła, ze to ostatni raz gdy tak postąpiła.
Gdy blondynka przestąpiła próg PWG Ginny już na nią czekała. Siedziała na kanapie przed kominkiem wraz z Harrym, Hermioną i Ronem. Gdy tylko ją zobaczyli zawołali ją do siebie. Chcąc czy nie chcąc Viviane musiała podejść do nich. Usiadła obok nich i patrzyła w ogień.
- Vian, powiedz nam co się dzieje. - odezwała się Hermiona po chwili ciszy. Viviane długo patrzyła w ogień niczym spojrzała na nią i westchnęła.
- Sama nie wiem. To wszystko mnie przerasta. - Spuściła wzrok i patrzyła teraz na swoje niebieskie baleriny. Zaczęła liczyć na nich srebrzyste kropki.
- To znaczy? - Zapytał Harry.
- Nie wiem. Może powinnam wrócić do domu? Uczyć się z ciotką, tak jak postanowiłyśmy niczym profesor Dumbledore nas odwiedził? Moja ciotka przeczuwała, ze to nie jest dobry pomysł. Tyle lat mieszkałam we Francji. Profesor Snape na pewno by się ucieszył. - Ginny chcąc nie chcąc odetchnęła z ulgą.
- A więc chodzi tutaj o Snape`a? Dziewczyno! On nienawidzi każdego Gryffona! Bez względu na to jak dobry by był w eliksirach. - Pocieszyła ją ale Viviane nie wyglądała na pocieszoną. Nie miała na myśli tylko prof. Snape`a. Ślizgoni coraz częściej ją zaczepiali. Pamiętała gdy odezwała się raz do tego blondyna, Dracona a dziewczyna, która ciągle za nim chodziła wysłała jej pamiętny liścik. Te słowa ciągle miała przed oczami. "Czasami tak się zdaża, że księżniczki potykają się o swoje długie włosy i wypadają z wierzy." przesłanie było jasne i proste.
- Vian, idź spać. Wyglądasz strasznie. Musisz zacząć coś jeść bo zachorujesz, ledwo trzymasz się na nogach. Ginny, przypilnuj aby jutro przyszła na śniadanie - Zadecydowała Hermiona a Ginny wzięła Vian pod rękę i zaprowadziła do dorminatorium.
Czy to wszystko musiało być aż tak skomplikowane?