piątek, 4 kwietnia 2014

(2) Przydział

       "W Paryżu mieliśmy swoje odzwierciedlenie ulicy Pokątnej. Ale ona nie mogła się z nią równać! Pokątna była po prostu olśniewająca. Tłok, piękne witryny, ludzie cieszą się, dzieci biegają. I jak tu nie kochać Anglii?" - Oczywiście ciotka Viviene nie zgadzała się z nią. Uważała, że Paryż jest schludniejszy, czystszy a ludzie po prostu umieją się zachować. Dziewczyna była na nią zła. Ciotka wyrażała swoje zdanie przy ludziach. Blond włosa już czuła na sobie ten ich złowrogi wzrok. Nie była z tego faktu wcale zadowolona.
- Jakiego zwierzaka chcesz kupić aby towarzyszył Ci w szkole? - odezwała się nagle Alice przystając przy sklepie ze zwierzętami.
- Chcę zabrać Angelę. - Odpowiedziała stanowczo blondynka a opiekunka wskazała swoim pulchnym palcem na zwitek pergaminu, który trzymała w dłoniach.
- Do szkoły można zabrać tylko kota, sowę, ropuchę lub szczura, nie ma żadnej wzmianki o chomikach. - Odparła różnie stanowczo i podsunęła jej pod nos pergamin. Dziewczyna odsunęła go od siebie.
- Jakoś to załatwię albo nie zabiorę żadnego zwierzaka. Koniec. - naburmuszyła się i tupnęła jak małe dziecko krzyżując ręce na klatce piersiowej. Ciotka pokręciła tylko głową i ruszyła dalej a dziewczyna za nią.

X.x.x

      Nie spała całą noc, co odbiło się na jej wyglądzie. Miała lekko czerwone i napuchnięte oczy, jakby płakała. W sumie to płakała. Nie mogła wyrzucić z głowy myśli, że ostatnie dwa lata szkoły okażą się okropną klapą. W sumie to do jej dawnej szkoły uczęszczały same dziewczyny. Tutaj było inaczej. Chłopcy i dziewczęta mieli tylko osobne pokoje i łazienki. Czy ktokolwiek ją polubi? Sama przeszła przez barierkę. Ciotka boczyła się na nią o to, ze zabrała ze sobą swoją chomiczkę. Odstawiła ją tylko na peron i odjechała bez słowa. Wszystko wiedziała, wszystko miała wyjaśnione na pergaminach, które zostawił jej dyrektor więc zaraz po przejściu szybko weszła do pociągu. Był niesamowicie zatłoczony. Miała nadzieję na wolny przedział ale mimo tego, ze przeszła prawie cały pociąg widziała tylko przedziały pełne roześmianych nastolatków. W końcu doszła do najdalszego przedziału, był jej ostatnim ratunkiem i znalazła tam tylko jedną osobę. Dziewczynę w dziwnych okularach, z pięknymi blond lokami czytającą gazetę.
- Witaj, mogę się dosiąść? Wszędzie wielki tłok. - Powiedziała z lekką niepewnością w głowie. Dziewczyna w okularach odsunęła od siebie gazetę, zdjęła okulary i uśmiechnęła się szeroko ukazując równy rzad pięknych, białych zębów.
- Jasne. Siadaj. - Odpowiedziała i znów zajęła się czytaniem. Viviane włożyła swój bagaż na półkę a klatkę z Angelą postawiła obok siebie. Pociąg ruszył.  Spoglądała przez okno i starała się wydawać jak najmniej odgłosów aby nie przeszkadzać dziewczynie. Siedziała tak już jakieś pół godziny. Zaczęły jaj powoli drętwieć nogi.
- Nie jesteś zbyt duża jak na pierwszoroczniaka? - Usłyszała głos dziewczyny i spojrzała na nią. Wielkie, zielone oczy przyglądały jej się z wielkim zaciekawieniem.
- Owszem, ponieważ ja zaczynam już piąty rok, po prostu przeniosłam się z innej szkoły. Tak w ogóle to jestem Viviane Verges. - Przedstawiła się i wyciągnęła dłoń do nieznajomej a ona bez wachania ją uścisnęła.
- Ja jestem Luna Lovegood i także jestem na piątym roku. Wiesz już do jakiego domu chcesz przynależeć? - Niczym Viviane zdążyła odpowiedzieć drzwi przedziału otworzyły się i weszła do niego rudowłosa dziewczyna. Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała po zebranych.
- Ginny, to jest Viviane, dziś jest jej pierwszy dzień chodź będzie z nami na roku. - Odezwała się Luna i uśmiechnęła szeroko. Ginny przez krótką chwilę przyswajała informację a zaraz potem podała dłoń Viviane.
- Miło mi poznać, Ginny Weasley. Rozumiem, że jeszcze nie miałaś przydziału, tak? - Rudowłosa usiadła obok Luny i teraz obie spoglądały z zaciekawieniem na Viviane.
- Nie, nie miałam. A odpowiadając na Twoje pytanie Luno, to z tego co czytałam o domach to chyba znajdę się w Hufflepuffie. Chodź moja ciotka pewnie wpadnie w szał jak nie dostanę się do Slitherinu. A wy w jakim domu jesteście? -Viviane nie chciała dłużej rozmyślać o domach. Ogarniał ją okropny przestrach przed tym co będzie. Przed nieznanym. Nigdy niczego nie bała się tak jak teraz, ale wiedziała, że nie szykowała się, nie uczyła, nie wsiadała do tego pociągu po to aby zrezygnować, prawda?
- Ja jestem w Gryffindorze a Luna w Ravenclavie. Wiesz, Tiara przydziału nigdy nie pomyliła się co do przydziału ucznia więc nie musisz się martwić. Dogadasz się z tymi, z którymi spędzisz te 3 ostatnie lata szkoły, mówię Ci.

X.x.x

      Ginny i Luna były niesamowite. Sprawiły, że nie tylko przestała się bać ale teraz gdy już wchodziła zaraz za pierwszoroczniakami do Wielkiej Sali potrafiła się uśmiechać. Nie jest to jakiś tam szeroki uśmiech, ale jednak. Trochę peszył ją wzrok innych uczniów. Patrzyli na nią z zaciekawieniem, inni uśmiechali się przyjaźnie a jeszcze inni rzucali wściekłe spojrzenia.
      Ceremonia przydziału się rozpoczęła, wszystko szło gładko. Viviane patrzyła na przerażone miny maluchów i  było jej trochę szkoda ale gdy tiara przydziału przydzieliła ich do domu roznosiły się brawa i każdy pierwszoroczniak biegł do swojego stołu cały rozpromieniony. To się nazywa magia.
- Viviane Verges. - Wyczytała z listy prof. McGonagall. Wszyscy już wiedzieli kim jest Viviane. Ogłosił to prof. Dumbledore niczym jeszcze zaczą się przydział więc dziewczyna usiadła a nauczycielka założyła jej na głowę tiarę. Poczuła jak tiara porusza się na jej głowie a zaraz potem usłyszała cichy głosik - " Jesteś bardzo mądrą czarownicą a jednocześnie odważną, prawą i sprytną. Wszystkie te cechy są tak bardzo ze sobą związane. Hmmm, gdzie by  Cię tu przydzielić, no jasne.."
- GRYFFINDOR!     

2 komentarze:

Za komentarze pod 5 notkami - dedykacja :*